poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Konsekwencja w wychowaniu dziecka

Który rodzic nie chciałby by jego pociecha zachowywała się tak jak dorosły człowiek, by już od najmłodszych lat wiedziała co wypada robić, a czego nie. Z jednej strony uwielbiamy patrzeć jak brzdąc beztrosko poznaje otaczający go świat, a z drugiej irytujemy się kiedy maluch przewróci cenną dla Nas rzecz.



Nikt nie powiedział, że wychowanie to łatwa i bezstresowa czynność. Nie bez powodu mówi się przecież – „małe dziecko – mały kłopot, duże dziecko – duży kłopot”. Potrzeba wielu dni, miesięcy a nawet lat, wielu wyrzeczeń, ogromnej cierpliwości i wytrwałości, by z tej dzielnej małej istotki wyrósł dorosły, mądry człowiek. Przez ostatni rok obserwowałam wiele swoich znajomych, które podobnie jak ja stały się mamami. Zwracałam przede wszystkim uwagę na ich podejście do kwestii wychowania dziecka i kształtowania w nim dorosłych postaw oraz zachowań. Czasami wzbierała się we mnie złość, że moja córa nie potrafi jeszcze chodzić, mówić, korzystać z nocnika itp. Porównywałam rozwój swojego dziecka do rozwoju innych dzieci – i niestety popełniałam być może wtedy największy życiowy błąd. Przyszedł moment że za wszelką cenę starałam się w trybie wręcz ekspresowym wpoić dziecku kolejne „złote zasady” funkcjonowania w społeczeństwie. Dopiero pierwsze sukcesy, które jak po złości pojawiały się wtedy, gdy ja odpuszczałam sobie – sprawiły, że wychowanie zaczęło przynosić mi samą radość. Zrozumiałam, że nie da się niczego zrobić na siłę, na każdy „krok do przodu” jest odpowiednia pora i miejsce. Chciałabym więc podzielić się kilkoma zasadami, którymi kierowałam się w dalszym rozwijaniu samodzielności mojego dziecka, z nadzieją, że pomoże to wielu rodzicom.
Po pierwsze wybierzmy właściwy moment
Przez pewien okres życia mojego dziecka zaczęłam zastanawiać się, czy przez przypadek nie ma ono problemów rozwojowych o podłożu zdrowotnym. No wszystkie dzieci w koło wykonywały już jakąś czynność, a moje dziecko mówiło tylko „eeeeee”, nocnik zakładało sobie na głowę i paradowało tak po mieszkaniu jak na pokazie mody w Mediolanie a ubranie było tylko po to, by ostatecznie je z siebie ściągnąć wszelkimi dostępnymi sposobami. Zaczęłam spostrzegać swoje dziecko przez pryzmat jego niepowodzeń i nieudolnych ruchów a nie przez pryzmat tych małych, czasem ciężkich do zauważenia sukcesów. Postanowiłam więc, że przez jeden dzień nie będę mówiła dziecku co wolno a czego nie – tylko bacznie będę je obserwowała. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że moja pociecha ma całkiem na wysokim poziomie rozwiniętą potrzebę dalszego rozwoju i stawania się samodzielną. Po takim dniu zrozumiałam, że jeśli moje dziecko samo nie będzie chciało dokonać jakiejś rzeczy – to żebym nie wiem jak się starała nic z tego nie wyjdzie. Przyjęłam więc inną taktykę – postanowiłam, że w dalszej edukacji będę wykorzystywała „zapędy” mojego dziecka. I tak dla przykładu, kiedy zobaczyłam, że córka z ochotą wyciąga ręce podczas jedzenia – położyłam jej talerzyk na jej stoliku. I co się okazało? Jak nigdy – tak tym razem moje dziecko zjadło prawie cały posiłek (pomijając te drobne kawałki które znalazły się poza strefą jedzenia).
Nie jest również wskazane, by uczyć Naszą pociechę kiedy jest ona skupiona na nowej zabawce, nowym przedmiocie, dźwięku itd. Niczego wtedy prócz postrzępionego języka  nie osiągniemy. Niech minie ta pierwsza euforia, niech dziecko pozna się ze swoim nowym „czymś” a dopiero potem opowiedzmy mu jak ten przedmiot się nazywa, jakie są jego cechy, może jakie dźwięki wydaje, gdzie ma oko, nos, oczy itd. Niewskazane jest również by nauka odbywała się chwilkę po przebudzeniu – kiedy dziecko jest obecne z nami mniej więcej w połowie. Ono potrzebuje się dobudzić, poobserwować gdzie się znajduje, czy coś się zmieniło. Dajmy sobie tę chwilę na przytulenie, pogłaskanie, zanucenie piosenki. Dziecko samo zadecyduje kiedy chce dalej poznawać świat – zwykle przez odpychanie się od ciała rodzica, czy też energiczne machanie nóżkami. Nauka nie wyjdzie Nam również jeśli dziecko będzie zmęczone, ono wtedy wyłącza się jakby z normalnego funkcjonowania i przechodzi w tryb spania.
Po drugie cierpliwość
Nie da się dziecka przekonać do słuszności realizowania danej czynności – jeśli będziemy robić to przez krzyk i gniew. Pamiętajmy – Naszej pociesze wychowanie ma sprawiać radość, a wszelkie pozytywne zachowania mają mu się kojarzyć tylko i wyłącznie z atmosferą radości i zabawy. Jeśli będziemy na dziecko krzyczeć, wprowadzać wzburzoną atmosferę – to nie będzie miało ono motywacji do dalszego mierzenia się z nowymi wyzwaniami. Będzie to sobie na swój sposób tłumaczyło następująco: „ po co mam się starać i próbować, skoro nikt nie dostrzega mojego wielkiego zaangażowania a jedynie wszelkie drobne niepowodzenia”. Tę zasadę miałam okazję przetestować podczas prób samodzielnego jedzenia i samodzielnego posługiwania się sztućcami. Na początku prawie wychodziłam z siebie, kiedy widziałam jak kolejne kęsy jedzenia lądują wszędzie tylko nie w brzuszku dziecka. Żeby nie reagować nerwowo – odchodziłam na chwilkę od stolika, spoglądałam za okno i dopiero ponownie podejmowałam próbę dalszej nauki samodzielnego jedzenia.
Pamiętajmy również, że reagując złością, rzucaniem i krzykiem na niechciane zachowania Naszego dziecka – uczymy je, że tak właśnie należy postępować z chwilą kiedy coś nam nie wychodzi. Nie dziwmy się więc za chwilę, że pociecha rzuca zabawkami, kładzie się na podłodze i płacze, tupie nogami czy krzyczy. Ono zostało tak nauczone, takie wzory do naśladowania otrzymało. Uczmy więc dziecko, że należy dopóty próbować wykonać jakąś czynność, dopóki nie osiągniemy zamierzonego celu. Niech te próby trwają dzień, tydzień, miesiąc – ale sami poczujemy tę łzę w oku kiedy zobaczymy, że Nasza pociecha pewnego poranka sama wykona daną czynność i nawet przez chwilę nie będzie się spoglądała na nas.
Po trzecie konsekwencja
Myślę, że nie przesadzę jeśli stwierdzę, ze nic tak nie uczy konsekwencji jak wychowanie dziecka. Konsekwencja ta odnosi się do wszystkich elementów życia codziennego. Osławione już stałe pory posiłków, rytuał wieczornej kąpieli, czytanie bajek to właśnie nic innego jak konsekwencja. Ma to swój cel – w umyśle naszego dziecka trzeba ugruntować pewne standardy zachowań. Skoro dziecko potrzebuje około 4 miesięcy by samodzielnie podnieść się z pozycji leżącej, to nie oczekujmy, że zrozumie sens używania nocnika – w 10 minut.
I tutaj drodzy rodzice przed Nami największe wyzwanie – z chwilą narodzin dziecka – mówimy stop pobłażliwości. Nie ma mowy o drobnych odstępstwach, jeśli chcemy wykształcić w potomku konkretne zachowania. Całkiem niedawno miałam okazję obserwować zachowanie dziecka mojej znajomej. Odwiedziła Nas ona z synem. Kiedy tylko na chwilę został „spuszczony z oka” – podszedł do stołu, odsunął krzesło, usiadł na nim i swobodnie pochłaniał jedzenie znajdujące się tam. Moja znajoma była wręcz zachwycona – zobacz jaki on samodzielny – powiedziała. Chwilę później na stole ktoś zostawił szklankę z napojem, chłopiec po raz kolejny podszedł do stołu i ściągnął naczynie na siebie. Znajoma bardzo burzliwie zareagowała na zachowanie swojego dziecka, zaczęła krzyczeć i grozić klapsem w tyłek. Mamy tutaj typowy przykład braku konsekwencji. Przed chwilą wybuchła wielka radość z powodu samodzielności dziecka, za chwilę ta sama samodzielność (bo dziecko nie rozróżnia jeszcze jej różnych typów) okazała się niewskazana. Sama sobie w głębi serca, zadałam pytanie – jak to dziecko ma zrozumieć co mu wolno a czego nie.
Jeśli nie chcemy by dziecko dochodziło do stołu i samo z niego sięgało – to nie pozwalajmy mu na to pod żadnym pozorem! Nie ma wyjątku. Jeśli chcemy poczęstować go posiłkiem przygotowanym dla dorosłych to nie stawiajmy jego talerzyka na stole, tylko przenieśmy go do stolika dziecka. Jeśli nie chcemy by dziecko sięgało do stołu, to nie kładźmy tam jego zabawek – niech one mają swoje stałe miejsce. Jeśli nie chcemy by dziecko bawiło się pilotem, telefonem, aparatem itp. to nie dawajmy mu tych przedmiotów, kiedy chcemy by na chwilę się czymś zajęło. Ono nie będzie potem rozumiało kiedy wolno mu coś zrobić a kiedy nie.
Nie da się uniknąć wszystkich błędów wychowawczych, bo gdyby tak było to po świecie chodziłyby tylko same doskonałe osoby – a tak nie jest. Dajmy sobie również troszkę luzu w tym co robimy, podejdźmy do wychowania z radością, traktujmy to jako mile spędzone chwile a nie jako konieczny obowiązek. Nasze dziecko nie chce teraz jeść? Trudno, zachce za chwilę, zgłodnieje, będzie się domagało.  I co najważniejsze – zacznijmy obserwować swoje dziecko, wielu sygnałów dotąd nie dostrzegaliśmy i być przez to tak borykamy się z problemami wychowawczymi.
Życzę samych sukcesów w rozwoju Waszych dzieci!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz