wtorek, 28 czerwca 2011

Brak pokarmu i co dalej ???

Odkąd pamiętam cały czas wierzyłam że będę karmić piersią. Położna za przy każdej wizycie pytała mnie jak będę karmić swoje maleństwo. Dla mnie to było takie oczywiste - przecież to takie naturalne i kobiety od wiek wieków tak robią. Rodzi się dziecko więc z tego co czytałam pokarm pojawia się automatycznie lub góra po kilku dniach. 





Nic bardziej mylnego. Jak się przekonałam na własnym przykładzie nie zawsze tak jest. Czasem organizm kobiety nie produkuje mleka albo produkuje go zdecydowanie za mało do apetytu małej latorośli. Pierwsze przystawienie malucha do piersi okazało się totalnym fiaskiem. Niezrażona tym faktem - bo przecież urodziłam wcześniaka - myślałam, że dziecko jest po prostu zmęczone tym przeciskaniem się na świat postanowiłam spróbować później. Następne próby kończyły się tak samo, dziecko starało się z całych sił ale nic nie leciało. Zbyt zmęczone poddawało się już po kilku podejściach - dość dobitnie okazując przy tym swoje niezadowolenie. Pielęgniarka pocieszała mnie jak mogła ale ja od razu wiedziałam się jako najgorsza mama na świecie. Zarzucałam sobie, że za mało się staram, że za mało stymuluje piersi i tak dalej...
Przechodząc się korytarzami szpitalnymi dostawałam depresji. Niemal z każdej ściany uśmiechały się do mnie kobiety karmiące piersią, grube nagłówki informowały o zaletach i potrzebie karmienia piersią. Nim bardziej chciałam tym mniej mi wychodziło.Chcąc nie chcąc musiałam skapitulować - na szczęście nie do końca.pielęgniarka poradziła mi abym spróbowała ściągać pokarm i podawać go butelką. Pomysł w sumie ok bo jakby nie było była jakaś szansa aby mój maluch dostał chociaż małą porcje tak potrzebnego dla jego rozwoju pokarmu.Początki były wprost tragiczne. Ilość mleka jaką udawało mi się ściągnąć nie starczała nawet dla mrówki, a co tu mówić o dziecku. Postanowiłam, że się nie poddam i intensywnie ściągałam pokarm. Karmienie za karmieniem miałam go coraz więcej. Byłam wprost w siódmym niebie, gdy mojego mleka starczało na całe karmieni. Niestety maluch przyzwyczajony do butelki za nic w świecie nie chciał przestawić się na pierś. Po kilku próbach przestałam naciskach, w końcu tak czy siak dostaje mój pokarm, a to przecież było najważniejsze. Po powrocie do domu cały czas ściągałam mleko. Udawało mi się to sumie przez 2tyg.
Pierś nie była stymulowana przez maluszka więc produkowała cały czas tyle samo pokarmu - a maluszek jadł coraz więcej i więcej. W końcu musiałam dać za wygraną. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy mimo szczerych chęci. Zaczęłam podawać dziecku mleko w proszku. Bardzo dobry jest Aptamil (w Polsce odpowiednikiem jest Bebilon) Na wszelki wypadek aby zapobiec kolkom kupuje mleko "anty kolkowe" podobno ma delikatniejszy skład. Minusem jest jednak, że dziecko się nim nie najada tak jak powinno. Aby stało się bardziej treściwe mieszam zwykłe mleko z tym anty kolkowym- oczywiście musi być to ta sama firma, aby dziecko nie miało problemów z brzuszkiem.
Należy pamiętać, że dziecko na butelce potrzebuje dodatkowo płynów. Należy mu podawać wodę albo po pierwszym miesiącu herbatkę koperkowa lub rumianek. Herbatka koperkowa ma tą właściwość, że sprzyja trawieniu maluszka ułatwiając mu odprowadzanie gazów z organizmu.Dzisiaj mój synek ma 3 miesiące i waży ponad 5kg - niezły wynik biorąc pod uwagę, że jak się urodził to ważył tylko 2,520kg. Na kontroli pani doktor jest bardzo zadowolona z jego postępów w przybieraniu na wadze.
Dawidek jest zdrowym i pogodnym dzieckiem rozwijającym się jak najbardziej prawidłowo.Na swoim przykładzie mogę zapewnić, że nie ma co się katować ściąganiem pokarmu. To się ma albo nie i po prostu trzeba się z tym pogodzić. Nim wcześniej to zrobimy tym lepiej, bo nie ma nic gorszego dla dziecka niż zestresowana i nerwowa mamusia.Polecam spokój i dystans. Aha - nie zapomnijcie dużo przytulać maluszka, pozbawiony możliwości przytulania się podczas karmienia będzie tego bardzo potrzebował.Moja rada- głowa do góry - dziecko czuje gdy mama jest zrelaksowana i szczęśliwa - ono też wtedy jest spokojne i uśmiechnięte, a przecież właśnie o to nam chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz